Strona korzysta z plików cookies. Zamknięcie tego komunikatu oznacza zgodę na ich zapisywanie na Twoim komputerze. Dowiedz się więcej. Zamknij
Warsaw Light Crew Grupa
(2007)
Dla chłopaków z "Warsaw Light Crew" im ciemniej na dworze, tym lepiej. Uprawiają lightwriting, czyli sztukę malowania światłem. - To nasza pasja już o dwóch lat - mówi Filip Kacała, pomysłodawca grupy WLC.

Grupa spotyka się regularnie - mniej więcej raz na tydzień. - Najpierw robimy burzę mózgów. Wymyślamy, co chcemy zrobić, jakich świateł będziemy potrzebować. To trwa czasem kilka godzin. Potem wychodzimy na miasto i fotografujemy. Próbujemy różnych ujęć i rodzajów świateł - tłumaczy jeden z członków grupy.

Mniej szkodliwe niż graffiti

W przeciwieństwie do grafficiarzy lightwriterzy działają zupełnie legalnie. - Tylko raz jakaś starsza pani zaczęła na nas krzyczeć, że chowamy się po krzakach, na pewno robimy tam złe rzeczy i do tego ją szpiegujemy, ale ogólnie nie ma problemów - śmieją się członkowie Warsaw Light Crew.
Obejrzyjcie powstańcze graffiti

Najstarsze pamiętają jeszcze czasy wojny, współczesne przykrywają ściany całych budynków. ...

Wypowiedzi i recenzje
Jak przekonują, żeby zrobić najprostszy świetlny obrazek, wystarczy aparat i zwykła latarka. - My używamy też specjalnych laserów, diod i katod o różnej powierzchni świecącej, tak aby w zależności od potrzeb uzyskać cienkie albo szerokie linie. Naszym ostatnim nabytkiem jest też zabawkowy miecz świetlny z "Gwiezdnych Wojen", daje rewelacyjne efekty - śmieją się.

Załoga z WLC ma już na koncie kilka osiągnięć. W zeszłym roku robili animację do pokazu mody, a za film o swojej działalności zdobyli też główną nagrodę w konkursie Discovery Shorts 2008.

Aparat, latarka no i pomysł na wzór - tyle wystarczy, żeby powstało świetlne graffiti. Zupełnie legalne i może bardziej widowiskowe od rysunków na murach. W stolicy już od dwóch lat działa oficjalna grupa lightwriterów

ZOBACZ TAKŻE
Więcej graffiti, ale tylko ładnego [WIDEO]
Graffiti: Pomóż potrąconym zwierzętom
Graffiti na złagodzenie obyczajów
SERWISY
Warszawa
Spotykamy się wieczorem - jak tłumaczą chłopaki z Warsaw Light Crew, im ciemniej na dworze, tym efekt świetlnego obrazu jest lepszy. Jeden z nich ustawia aparat na statywie i włącza długi tryb naświetlania. Na dźwięk spustu migawki, dwóch chłopaków ustawia się w kadrze i kolorowymi, świecącymi diodami rysują w powietrzu nieokreślone kształty. Mija 30 sekund i chłopaki błyskawicznie uciekają z kadru. - Gotowe! - krzyczą. Po chwili patrzę na efekt. Na zdjęciu widać wyraźny, świetlny - zupełnie jakby "zawieszony" w powietrzu napis "WLC dla GW" (Warsaw Light Crew dla "Gazety Wyborczej").

Gdyby nie to, że na własne oczy widziałam proces jego powstania, przyrzekłabym że został zrobiony w photoshopie. To właśnie lightwriting - sztuka malowania światłem. - To nasza pasja już o dwóch lat - mówi Filip Kacała, pomysłodawca grupy WLC. W jej skład wchodzą też Marcin Falana, Józek Bujak, Piotrek Karpiłowski i Krzyś Cedzidło, który - jak mówią koledzy - jest ich złotą rączką i zawsze zrobi coś z niczego, aby świeciło.

- Ale dopiero jako Warsaw Light Crew staliśmy się jedną, oficjalną grupą. Spotykamy się regularnie, mniej więcej raz na tydzień. Najpierw robimy burzę mózgów, wymyślamy, co chcemy zrobić i gdzie, jakich świateł będziemy potrzebować. To trwa czasem kilka godzin. Potem wychodzimy na miasto i fotografujemy. To też zajmuje parę godzin, bo zanim zrobimy idealne zdjęcie, próbujemy różnych ujęć i rodzajów świateł - tłumaczy Józek.

W przeciwieństwie do grafficiarzy malujących na murach, mogą sobie pozwolić na tak długie próby. W końcu działają zupełnie legalnie. - Tylko raz jakaś starsza pani zaczęła na nas krzyczeć, że chowamy się po krzakach, na pewno robimy tam złe rzeczy i do tego ją szpiegujemy, ale ogólnie nie ma problemów - śmieją się.

Jak przekonują, żeby zrobić najprostszy świetlny obrazek, wystarczy aparat i zwykła latarka. - My używamy też specjalnych laserów, diod i katod o różnej powierzchni świecącej, tak aby w zależności od potrzeb uzyskać cienkie albo szerokie linie. Naszym ostatnim nabytkiem jest też zabawkowy miecz świetlny z "Gwiezdnych wojen", daje rewelacyjne efekty - śmieje się Józek.

Załoga z WLC ma już na koncie kilka osiągnięć. W zeszłym roku robili animację do pokazu mody, za film o swojej działalności zdobyli też główną nagrodę w konkursie Discovery Shorts 2008.

- W najbliższych planach mamy stworzenie teledysku do muzyki jazzowej, pokaz na Lightwrite Festival 2009 w Berlinie oraz projekt "Zwierzęta atakują miasto", z którym ruszamy już niedługo. W jego ramach w różnych punktach miasta poustawiamy figury zwierząt, które będą świeciły w ciemnościach - wyliczają swoje zamierzenia.

W Polsce - póki co - nie ma innej, oficjalnej grupy zajmującej się lightwritingiem. - Przynajmniej nic o tym nie wiemy. Za to na świecie jest to już całkiem popularne zjawisko. Polecamy obejrzeć w internecie dokonania m.in. Japończyków z PikaPika czy niemieckiego Lichtfaktor - mówi Józek. A żeby sprawdzić dokonania WLC, wystarczy wejść na stronę www.myspace.com/warsawlight.
Zgłoszenie chęci kupna obiektu
Zgłoszenia chęci kupna przyjmowane są od osób zalogowanych w Artinfo.pl
W przypadku braku konta prosimy o rejestrację.
Uwaga - osoby nie pamiętające nazwy użytkownika i hasla mogą otrzymać przypomnienie na adres mailowy, użyty przy pierwszej rejestracji konta.
Prosimy wybrać poniższy link „przypomnij hasło” i wypełnić tylko pole adres e-mail.
W przypadku pytań, prosimy o kontakt z naszym biurem:
22 818 94 68 (poniedziałek - piątek: 10:00 - 17:00)
email: aukcje@artinfo.pl