Alchemia - wystawa w Galerii Opus-Film

Wernisaż: 2008-03-21 18:00:00
Alchemia to wyjątkowa wystawa, której kuratorską koncepcję przygotowała Magda Moskwa. Łódzka Galeria Opus to niewielka i dość trudna aranżacyjnie przestrzeń, która najlepiej sprawdza się w przypadku wystaw indywidualnych. Tym razem kuratorka postanowiła stworzyć ekspozycję z prac trzech, bardzo młodych autorów. Udało jej się tak zarządzić przestrzenią, aby każdy z nich jednocześnie zyskał swoją strefę niezależności, a z drugiej strony wszedł w dialog z pozostałymi.

Wystawę otwierają prace Dagmary Horab, utalentowanej rzeźbiarki, która dała się już poznać ponad rok temu na Triennale Rzeźby w Poznaniu. Wypowiada się w rzeźbie pełnej i reliefie. W centrum jej zainteresowań znajduje się człowiek. To na czym skupia swoją twórczość to aspekt przemijania, cierpienia i śmierci. Kreuje rzeźby-przedmioty z tworzyw sztucznych o miłych w dotyku, zaokrąglonych kształtach kul lub walców, w które zatapia przedstawiania twarzy lub całej ludzkiej postaci. Z jednej strony porażają one weryzmem i dosłownością przedstawienia nawiązując do postaci zmarłych zamkniętych w sarkofagach, czy doczesnych szczątków świętych, eksponowanych w relikwiarzach za kryształową szybą. Z drugiej, zwłaszcza kule, kojarzą się z grą w krykieta na przykład, grą w której człowiek jest tylko pionkiem, a Wielki Rozgrywający ma nad nim pełnię władzy i ustala reguły, których nie podaje do publicznej wiadomości. W reliefach Horab odnosi się do ikonografii chrześcijańskiej, eksplorując symboliczne przedstawienia Piety. To ujecie koncentruje zagadnienia jej prac wokół ludzkiego cierpienia i nieuchronności losu. W sztuce Horab, tak jak w życiu, jedynym pewnikiem jest śmierć. Bywa tragiczna lub pociągająca, piękna i dramatyczna, niemniej zawsze obecna.

Z pracami Dagmary Horab koresponduje tworczość Adriany Lisowskiej. Na potrzeby jej prac poszerzono przestrzeń galerii o boczne, przeszklone studio, które z jednej strony stworzyło odrębną przestrzeń, o laboratoryjnych konotacjach, z drugiej poprzez szklaną płaszczyznę ścian pozostawiło prace artystki w aktywnej korespondencji z resztą wystawy. Lisowska tworzy biżuterię, choć niewiele kobiet zdecydowałoby się ją nosić. Prezentuje ją w postaci obiektów, a także na fotogramach, dzięki którym możemy zobaczyć ich relację z ciałem modelki. Podobnie jak Horab, a także trzeci uczestnik wystawy Artur Malewski, Lisowska pracuje z tworzywami sztucznymi. Realizowane przez nią obiekty to odlewy fragmentów ludzkiego, przede wszystkim kobiecego ciała. Naszyjniki, kolie i brosze to skóra ściągnięta z szyi i piersi modelek. Przeźroczysta, trochę błyszcząca, bardzo atrakcyjna wizualnie, odnosi się stereotypu postrzegania kobiety, jako osoby która przede wszystkim powinna epatować urodą. Z drugiej strony przypomina o naszej cielesnej marności, przemijaniu i śmierci. Pokazuje, że piękno ciała to tylko nasz chwilowy atrybut, który w wyniku upływu czasu czy na skutek choroby rozsypuje się w proch, i to zawsze za szybko, za wcześnie. Lisowska w swoich pracach, także poprzez tworzywo, nawiązuje tu do twórczości Aliny Szapocznikow, a filozoficznie bliższa jest może nawet różowym obiektom Marii Pinińskiej-Bereś. Jednak jej biżuteryjne ujęcie to bardzo indywidualny wkład w tę tematykę, określający indywidualność artystki.

Artur Malewski wypowiada się w nieco większej skali niż jego koleżanki. Tworzy pełnopostaciowe rzeźby oraz symboliczne instalacje. Jego także interesuje człowiek i jego cielesna powłoka. Rzeźby Malewskiego to ludzie odarci ze skóry, choć nie ma w tych pracach żadnej makabry, która mogłaby powstać w wyniku dokładności anatomicznej. To tylko sugestia symboliczna, która powoduje, że rozumiemy kontestacyjną w stosunku do cielesności postawę autora, który poszukuje w człowieku jego duchowego pierwiastka, w nim upatrując wartości ponadczasowej. Ludzka fizyczność, od postaci embrionalnej do śmiertelnego rozkładu jest tylko godnym wzgardy opakowaniem, zapisem istnienia w przestrzeni, którego wartość ma sens jedynie w kontekście istnienia właśnie, a nie cielesnych przejawów bytu. Celowo brzydkie i konfrontowane ze zwierzęcą symboliką postaci ludzkie odpychają i budzą niesmak. W wydaniu Malewskiego człowiek to czyta biologia, tylko mięso.

W alchemicznym tyglu tej wystawy przyrządzony przez troje młodych artystów został człowiek i fizyczna strona jego istnienia. Każdy z autorów w inny, indywidualny sposób zwraca uwagę na cielesność naszej powłoki i jej bezsens w kontekście wyższych wartości. Przemyślana, mądrze zaaranżowana i prawdziwie problemowa propozycja wystawiennicza to chyba jedna z najlepszych jakie do tej pory widziałam w Galerii Opus. Kieruje także uwagę na Magdę Moskwę w nowej roli, nie tylko wybitnej malarki, ale także kuratora. Zazwyczaj tych dwóch funkcji nie powinnością łączyć, w tym wypadku jednak chętnie zobaczyłabym inne kuratorskie propozycje Moskwy.



Powrót