Anna Güntner - malarstwo - Galeria Artemis




Otwarcie ostatniej (także dosłownie) wystawy w galerii Artemis, przynajmniej w siedzibie przy ul. Starowiślnej w Krakowie, było otwarciem „specjalnym”. Wesołym i smutnym zarazem, na pewno pozostawiającym w sferze niewiadomych dalszy los galerii.
Problemy lokalowe w Krakowie dotknęły także i tę placówkę, tak więc wernisaż wystawy malarstwa Anny Güntner był ostatnim w dotychczasowej siedzibie. Co będzie potem, gdzie na kolejną wystawę, i czy w ogóle, będzie można przyjść - jak mówi prowadząca galerię Janina Górka-Czarnecka - nie wie.
Był to niewątpliwie jeden z powodów, dla których powierzchnię galerii wypełniły tłumy. Drugim powodem, równie ważnym, jeśli nie ważniejszym, była prezentacja prac Anny Güntner. Jej realizacja nie była dziełem łatwym. Powszechnie wiadomo, że artystka, o której w latach 60. i 70. było głośno, której nazwisko często wymieniano na łamach prasy, od wielu lat już nie wystawia i nie maluje. Przyczyny być może leżą w naturze osobistej i nie miejsce to aby w nią wnikać, dość powiedzieć, że decyzję o zorganizowaniu wystawy jej malarstwa uznano za dość karkołomną i raczej skazaną na przegraną. 

Tak się jednak nie stało - obrazy Anny Güntner możemy do końca października oglądać w Artemis.
Uznano je za sztukę metafory, będącej jednym z bardziej dominujących nurtów polskiego malarstwa lat 60. i 70. Sąsiedztwo takich nazwisk jak Kazimierz Mikulski, czy Jacek Yerka, stwarzało poważną konkurencję. Obrazy Güntner skutecznie się jednak broniły, wywalczając sobie stałe miejsce w sztuce polskiej tamtych dekad. Twórczość artystki jest melancholijna. Oniryczne obrazy, mimo, że często nasycone jasnymi, słonecznymi wręcz kolorami, tchną ciszą i jakby zawieszeniem w próżni, w „bezruchu”. Bohaterkami są często erotyczne w wyrazie wizerunki kobiet prezentujących swe nagie kształty, sprawiając jednak wrażenie nieświadomości reakcji, jakie muszą wywoływać. To przedstawione w renesansowy sposób doskonałe, harmonijnie zbudowane ciała, oderwane jednak od duszy. Osadzone są w bliżej nieodgadnionym pejzażu, często towarzyszą im postaci znane z XV-wiecznych obrazów - jak choćby Arnolfini z dzieła Jana van Eycka. Czasem są to współcześnie żyjący mężczyźni, nieczuli jednak na wdzięki siedzących obok partnerek. Mimo, że przedstawieni razem, są jednak osobno, każde we własnym cichym, być może nadrealnym świecie. Takie właśnie wygląda malarstwo Anny Güntner - „zawieszone między sennym marzeniem o innych światach - a lekko perwersyjną erotyką”.
 


  
 

 Wybrane prace:
   
    


 
 
 
 
  

 

 
  
 Nota biograficzna: 

        
Anna Güntner - urodzona w Poznaniu. Studia na Wydziale Malarstwa ASP w Krakowie w pracowni prof. Zbigniewa Pronaszki, dyplom 1958 r.
1964 - stypendium Rządu Francuskiego Paryżu,
1979 - stypendium Fundacji Kościuszkowskiej w Nowym Jorku.
Obrazy artystki znajdują się w większości polskich muzeów, muzeów także licznych prywatnych kolekcjach w Polsce, Austrii, Belgii, Francji, Niemczech, Szwajcarii, Szwecji, USA i Włoszech. 
Miała 16 wystaw indywidualnych w kraju i za granicą (m.in. USA, Szwecja, Włochy), dwie ostatnie (1982 - BWA w Bielsku-Białej; 2005 - Artemis w Krakowie) dzieli odległość czasowa 23 lat.
Brała udział w 26 wystawach zbiorowych za granicą (m.in. we Francji, Słowacji, Meksyku, Szwecji, Niemczech, Kanadzie, Turcji).


Wystawa czynna do 19 listopada 2005
________________________________
Tekst i zdjęcia: Jolanta Gumula
Relacja przygotowana dla Artinfo.pl                   



Galeria prac


Powrót