Balthus – stulecie urodzin
W Fundacji Pierre-Gianadda w Martigny (francuska część Szwajcarii) prezentowana jest wystawa retrospektywna Balthusa. Ekspozycja została zorganizowana z okazji stulecia urodzin francusko-szwajcarskiego malarza o polskim rodowodzie. Prezentowanych jest ponad 60 płócien z ponad 330, które Balthus namalował w ciągu całego życia.
Urodzony 29 lutego 1908 roku w Paryżu, Balthazar Klossowski de Rola zmarł 18 lutego 2001 roku w Grand Chalet czyli w jego legendarnym domu w Rossinière. Dom pobudowany w roku 1754, stał się „oazą” Balthusa i jego żony Setsuko Ideta (poznanej w 1962 roku) w 1977 roku. Malarz osiadł w nim po 16 latach zarządzania Villą Médicis w Rzymie, gdzie na stanowisko dyrektora mianował go André Malraux, francuski legendarny minister kultury z czasów generała de Gaulla. Dom malarza czyli Grand Chalet w Rossinière stał się słynny jeszcze za jego życia. Było tak zarówno ze względu na sam budynek, zawierający 47 pomieszczeń mieszkalnych na 3000 m², jak również ze względu na ekskluzywność osób, które mogły składać wizyty w „domowym zaciszu” Balthusa. Do osób, które zaliczały się do przyjaciół artysty pod koniec życia należał wybitny francuski fotograf Henri Cartier-Bresson. To właśnie jego zdjęcia wykonane w 1990 roku i przedstawiające malarza w otoczeniu żony Setsuko oraz siedemnastoletniej podówczas córki Harumi „zamykają” i przede wszystkim znakomicie kompletują wystawę.
Wystawa jest jedyną manifestacją poświęconą Balthusowi odbywającą się w tym roku. Najprawdopodobniej związane jest to z faktem, iż zmarły ponad siedem lat temu malarz należał do stałych bywalców Fundacji Pierre-Gianadda, a sam założyciel fundacji – Léonard Gianadda – zalicza się również do członków Fundacji Balthusa. Dodatkowo wpółpracę ułatwia fakt, że legendarny dom artysty, w którym do dnia dzisiejszego zamieszkuje jego wdowa Setsuko – znajduje się w linii prostej bardzo blisko Martigny. Jedynie obecność stromych wierzchołków Alp zmusza do „okrężnej” drogi potencjalnych chętnych zwiedzenia pracowni, w której artysta tworzył przez ostatnie 24 lata życia. Pomimo, że Balthus był właścicielem okazałego domu - to jego atelier znajdowało się na zewnątrz w innym budynku. W sposób jak najbardziej zaskakujący malarz zaadoptował na potrzeby pracowni część budynku prawdziwej solidnej stodoły, która „pod panowaniem” hrabiego (na którego zwykł był kreować się artysta) została najprawdopodobniej lekko przebudowana i uzyskała małe okna. Sama pracownia nie odbiega wielkością od przeciętnej pracowni średnio-zamożnego współczesnego artysty i prawdę powiedziawszy wielu artystów narzekających na brak powodzenia ... pracuje w znacznie lepszych warunkach, niż te, do których najwyraźniej był przyzwyczajony Balthus. Konkluzja nasuwa się natychmiast : znakomite warunki do pracy niekoniecznie są nieodzownym elementem do zrobienia kariery... Wystrój domu artysty odbija eklektyczność jego zainteresowań. W oczywisty sposób wielokrotnie pojawia się w różny sposób figura kota – ulubionego zwierzęcia artysty, obecnego zarówno w jego autoportretach, scenach rodzajowych jak i portretach lub niekiedy bulwersujących przedstawieniach dorastających dziewcząt. Przewijają się również elementy kojarzące się z krajami pochodzenia jego rodziców : Białorusią i Polską – ta ostatnia zgodnie ze słowami jego najstarszego syna Stanislasa (ur. 1942) była jego „mitologiczną ojczyzną”. Zainteresowania Polską w przypadku Balthusa ograniczało się głównie do kultywowania wyobrażeń o tym kraju w sferze wyobraźni... O ile Setsuko – wdowa po malarzu – twierdzi, że jej mąż przez całe życie powtarzał, że „w duszy jest polskim rycerzem” – o tyle jego syn Stanislas nie omieszkuje przekazać informację, że Balthus wraz z całą rodziną odwiedził Polskę jeden, jedyny raz w roku 1999 czyli na półtora roku przed śmiercią. Celem jego podróży był przede wszystkim Wrocław – miasto urodzenia Victora Ericha Klossowkiego, ojca Balthusa i Pierre’a Klossowskiego, historyka sztuki wywodzącego się z polskiej szlachty oraz Warszawa. Elementem być może najbardziej polskim w całym domu są czerwone maki kwitnące w ogrodzie i suszone wianki z kwiatów zawieszone na ścianach licznych korytarzy. Dom artysty bywa udostępniany zwiedzającym raz do roku w czasie dni de Patrimone (czyli tzw. Dziedzictwa narodowego).
Matką wybitnie uzdolnionych chłopców była Baladine (pseudonim nadany przez przyjaciół) czyli Elisabeth Dorothea Spiro, dziecko ortodoksyjnej rodziny żydowskiej spod Mińska, malarka pozostająca pod silnym wpływem malartwa Pierre’a Bonnarda. Obydwoje rodzice ze względu na zabory polskie posiadali obywatelstwo niemieckie – w dniu dzisiejszym wprowadza to w zakłopotanie co mniej wnikliwych historyków i krytyków sztuki, natomiast dawniej miało to dużo dramatyczniejsze skutki dla rodziny. Po wybuchu I Wojny Światowej Klossowscy byli zmuszeni opuścić Francję i zamieszkać w Berlinie. Trudno ocenić na ile wpłynęło to na osłabienie więzi między rodzicami, którzy w 1917 roku (Pierre miał 13, a Balthus 9 lat) rozstali się. Piękna Baladine nie pozostała sama zbyt długo. Zakochał się w niej poeta niemiecki Rainer Maria Rilke i chłopcy wraz z matką spędzali regularnie u niego wakacje w jego posiadłości w Szwajcarii. To on zachęcił młodego Balthusa do wykonania serii czterdziestu rysunków opowiadających historię kota Mitsou. Książeczka została wydana dzięki staraniom przyjaciela matki w 1921 roku, który zresztą nie omieszkał napisać do niej wstęp. Podobnie zresztą Rilke zajmował się starszym Pierre’m, który dzięki jego wstawiennictwu został osobistym sekretarzem André Gide’a w wieku lat 19.
Rilke, Gide, Bonnard to tylko niektóre nazwiska z plejady słynnych pisarzy, myślicieli czy malarzy, którzy przewijali się przez dom Baladine – stając się gwarancją mało stereotypowej kultury chłopców, przekazując im wyjątkowy bagaż na progu dorosłego życia. O ile Pierre Klossowski stał się znany zwłaszcza jako znakomity tłumacz, nietuzinkowy myśliciel i dopiero w następnej kolejności malarz i rysownik erotycznych, prowokacyjnych rysunków – o tyle Balthus znany jest przede wszystkim jako malarz o niebanalnych zainteresowaniach literackich. Uważany jest z jednego z najbardziej enigmatycznych twórców XX wieku. Jego pierwszą pasją było chyba malarstwo Quatrocenta. Pierwszy pobyt we Włoszech Balthusa upłynął mu na kopiowaniu Pierre’a de la Francesca oraz Masaccia. Po powrocie do Paryża spędzał godziny w Luwrze, kopiując głównie Poussina. To zamiłowanie do klasycznego rzemiosła nie opuściło go do końca życia. I jeśli wierzyć Jean Clair’owi, wieloletniemu dyrektorowi Muzeum Picassa w Paryżu i komisarzowi jego wystawy w Fundacji Pierre-Gianadda – w większości obrazów Balthusa z lat 30. oraz 40. ubiegłego wieku znajdują się „zapożyczenia” z obrazów głównie mistrzów włoskich, ale francuscy też nie budzili pogardy nietypowego twórcy.
Malarz, który z niechęcią odnosił się do biografii, zwykł mawiać : „Dlaczego chcecie, żebym wyrażał się za pośrednictwem słów, niejasnych i mało precyzyjnych – to co moje malarstwo przekazuje dużo lepiej? Aby znać malarza, wystarczy oglądać jego płótna. Obraz raz skończony, nie mam nic do dorzucenia.” W rzeczywistości obrazy Balthusa są dosyć trudne do rozszyfrowania. Z pewnością kolejno zdradzają jego facynacje : jak miłość do malarstwa starych mistrzów, fascynacja ciałem młodej dziewczyny, nieświadomej jeszcze swojej cielesności (16-letni Balthus po raz pierwszy w swoim życiu zakochał się w 12-letniej Antoinette de Watteville, przyszłej żonie i matce jego dwóch synów i rzekomo pierwsza miłość na całe życie określiła jego przyszłe zainteresowania erotyczne). Są również obecne w obrazach malarza fascynacja pejzażem, martwą naturą i nieustannie pojawiająca się figura kota odzwierciedla jego ujawnioną już w dzieciństwie miłość do tego zwierzęcia.
Na wystawie zaprezentowano dwa obrazy uważane za najważniejsze w twórczości artysty : Ulicę z 1933 roku wypożyczoną przez Museum of Modern Art w Nowym Jorku oraz Pasaż Saint André z 1954 roku wypożyczony z kolekcji prywatnej. Przepełnione symbolami nawiązującymi głównie do malarstwa włoskiego, są przedstawieniami tej samej paryskiej uliczki w dzielnicy Marais. Po raz pierwszy w historii udało się je zaprezentować razem na tej samej wystawie. „Rarytasem” jest najprawdopodobniej niedawno odkryty obraz Legenda Świętego Krzyża : Wizyta Królowej Saba u Salomona, królowa i jej dworki. Ten niewielkich rozmiarów obraz o bardzo długim tytule pochodzi z roku 1926 czyli namalował go 18-letni młodzieniec. Wykonany jest w manierze żywcem kojarzącej się z wczesnymi obrazami Pierro de la Francesca. Właścicielem tego po raz pierwszy zaprezentowanego publicznie płótna jest Fondazione Lions Club w Lugano.
Oprócz obrazów Balthusa oraz fotografii jego i jego rodziny na wystawie zaprezentowano również rysunki jego autorstwa. Pokazano wszystkie 40 plansz wykonanych do Mitsou w 1919 roku oraz szereg szkiców, wykonanych szybką, nerwową kreską zdradzającą duży zmysł obserwacji. Kontrast między pośpiesznymi, bardzo szkicowymi, a niemniej trafnymi rysunkami a obrazami wypracowanymi w najmniejszych szczegółach jest ogromny, do tego stopnia, że można zadawać sobie pytanie czy aby rzeczywiście wyszły spod tej samej ręki i czy rzeczywiście kryje się za nimi ten sam umysł? Ale być może jest to przede wszystkim jeszcze jeden namacalny dowód na to jak bardzo należy unikać zbyt pochopnych ocen w sztuce, gdyż nawet najbardziej wierni swoim przyzwyczajeniom twórcy lubią sprawiać nam niespodzianki?
Powrót
Urodzony 29 lutego 1908 roku w Paryżu, Balthazar Klossowski de Rola zmarł 18 lutego 2001 roku w Grand Chalet czyli w jego legendarnym domu w Rossinière. Dom pobudowany w roku 1754, stał się „oazą” Balthusa i jego żony Setsuko Ideta (poznanej w 1962 roku) w 1977 roku. Malarz osiadł w nim po 16 latach zarządzania Villą Médicis w Rzymie, gdzie na stanowisko dyrektora mianował go André Malraux, francuski legendarny minister kultury z czasów generała de Gaulla. Dom malarza czyli Grand Chalet w Rossinière stał się słynny jeszcze za jego życia. Było tak zarówno ze względu na sam budynek, zawierający 47 pomieszczeń mieszkalnych na 3000 m², jak również ze względu na ekskluzywność osób, które mogły składać wizyty w „domowym zaciszu” Balthusa. Do osób, które zaliczały się do przyjaciół artysty pod koniec życia należał wybitny francuski fotograf Henri Cartier-Bresson. To właśnie jego zdjęcia wykonane w 1990 roku i przedstawiające malarza w otoczeniu żony Setsuko oraz siedemnastoletniej podówczas córki Harumi „zamykają” i przede wszystkim znakomicie kompletują wystawę.
Wystawa jest jedyną manifestacją poświęconą Balthusowi odbywającą się w tym roku. Najprawdopodobniej związane jest to z faktem, iż zmarły ponad siedem lat temu malarz należał do stałych bywalców Fundacji Pierre-Gianadda, a sam założyciel fundacji – Léonard Gianadda – zalicza się również do członków Fundacji Balthusa. Dodatkowo wpółpracę ułatwia fakt, że legendarny dom artysty, w którym do dnia dzisiejszego zamieszkuje jego wdowa Setsuko – znajduje się w linii prostej bardzo blisko Martigny. Jedynie obecność stromych wierzchołków Alp zmusza do „okrężnej” drogi potencjalnych chętnych zwiedzenia pracowni, w której artysta tworzył przez ostatnie 24 lata życia. Pomimo, że Balthus był właścicielem okazałego domu - to jego atelier znajdowało się na zewnątrz w innym budynku. W sposób jak najbardziej zaskakujący malarz zaadoptował na potrzeby pracowni część budynku prawdziwej solidnej stodoły, która „pod panowaniem” hrabiego (na którego zwykł był kreować się artysta) została najprawdopodobniej lekko przebudowana i uzyskała małe okna. Sama pracownia nie odbiega wielkością od przeciętnej pracowni średnio-zamożnego współczesnego artysty i prawdę powiedziawszy wielu artystów narzekających na brak powodzenia ... pracuje w znacznie lepszych warunkach, niż te, do których najwyraźniej był przyzwyczajony Balthus. Konkluzja nasuwa się natychmiast : znakomite warunki do pracy niekoniecznie są nieodzownym elementem do zrobienia kariery... Wystrój domu artysty odbija eklektyczność jego zainteresowań. W oczywisty sposób wielokrotnie pojawia się w różny sposób figura kota – ulubionego zwierzęcia artysty, obecnego zarówno w jego autoportretach, scenach rodzajowych jak i portretach lub niekiedy bulwersujących przedstawieniach dorastających dziewcząt. Przewijają się również elementy kojarzące się z krajami pochodzenia jego rodziców : Białorusią i Polską – ta ostatnia zgodnie ze słowami jego najstarszego syna Stanislasa (ur. 1942) była jego „mitologiczną ojczyzną”. Zainteresowania Polską w przypadku Balthusa ograniczało się głównie do kultywowania wyobrażeń o tym kraju w sferze wyobraźni... O ile Setsuko – wdowa po malarzu – twierdzi, że jej mąż przez całe życie powtarzał, że „w duszy jest polskim rycerzem” – o tyle jego syn Stanislas nie omieszkuje przekazać informację, że Balthus wraz z całą rodziną odwiedził Polskę jeden, jedyny raz w roku 1999 czyli na półtora roku przed śmiercią. Celem jego podróży był przede wszystkim Wrocław – miasto urodzenia Victora Ericha Klossowkiego, ojca Balthusa i Pierre’a Klossowskiego, historyka sztuki wywodzącego się z polskiej szlachty oraz Warszawa. Elementem być może najbardziej polskim w całym domu są czerwone maki kwitnące w ogrodzie i suszone wianki z kwiatów zawieszone na ścianach licznych korytarzy. Dom artysty bywa udostępniany zwiedzającym raz do roku w czasie dni de Patrimone (czyli tzw. Dziedzictwa narodowego).
Matką wybitnie uzdolnionych chłopców była Baladine (pseudonim nadany przez przyjaciół) czyli Elisabeth Dorothea Spiro, dziecko ortodoksyjnej rodziny żydowskiej spod Mińska, malarka pozostająca pod silnym wpływem malartwa Pierre’a Bonnarda. Obydwoje rodzice ze względu na zabory polskie posiadali obywatelstwo niemieckie – w dniu dzisiejszym wprowadza to w zakłopotanie co mniej wnikliwych historyków i krytyków sztuki, natomiast dawniej miało to dużo dramatyczniejsze skutki dla rodziny. Po wybuchu I Wojny Światowej Klossowscy byli zmuszeni opuścić Francję i zamieszkać w Berlinie. Trudno ocenić na ile wpłynęło to na osłabienie więzi między rodzicami, którzy w 1917 roku (Pierre miał 13, a Balthus 9 lat) rozstali się. Piękna Baladine nie pozostała sama zbyt długo. Zakochał się w niej poeta niemiecki Rainer Maria Rilke i chłopcy wraz z matką spędzali regularnie u niego wakacje w jego posiadłości w Szwajcarii. To on zachęcił młodego Balthusa do wykonania serii czterdziestu rysunków opowiadających historię kota Mitsou. Książeczka została wydana dzięki staraniom przyjaciela matki w 1921 roku, który zresztą nie omieszkał napisać do niej wstęp. Podobnie zresztą Rilke zajmował się starszym Pierre’m, który dzięki jego wstawiennictwu został osobistym sekretarzem André Gide’a w wieku lat 19.
Rilke, Gide, Bonnard to tylko niektóre nazwiska z plejady słynnych pisarzy, myślicieli czy malarzy, którzy przewijali się przez dom Baladine – stając się gwarancją mało stereotypowej kultury chłopców, przekazując im wyjątkowy bagaż na progu dorosłego życia. O ile Pierre Klossowski stał się znany zwłaszcza jako znakomity tłumacz, nietuzinkowy myśliciel i dopiero w następnej kolejności malarz i rysownik erotycznych, prowokacyjnych rysunków – o tyle Balthus znany jest przede wszystkim jako malarz o niebanalnych zainteresowaniach literackich. Uważany jest z jednego z najbardziej enigmatycznych twórców XX wieku. Jego pierwszą pasją było chyba malarstwo Quatrocenta. Pierwszy pobyt we Włoszech Balthusa upłynął mu na kopiowaniu Pierre’a de la Francesca oraz Masaccia. Po powrocie do Paryża spędzał godziny w Luwrze, kopiując głównie Poussina. To zamiłowanie do klasycznego rzemiosła nie opuściło go do końca życia. I jeśli wierzyć Jean Clair’owi, wieloletniemu dyrektorowi Muzeum Picassa w Paryżu i komisarzowi jego wystawy w Fundacji Pierre-Gianadda – w większości obrazów Balthusa z lat 30. oraz 40. ubiegłego wieku znajdują się „zapożyczenia” z obrazów głównie mistrzów włoskich, ale francuscy też nie budzili pogardy nietypowego twórcy.
Malarz, który z niechęcią odnosił się do biografii, zwykł mawiać : „Dlaczego chcecie, żebym wyrażał się za pośrednictwem słów, niejasnych i mało precyzyjnych – to co moje malarstwo przekazuje dużo lepiej? Aby znać malarza, wystarczy oglądać jego płótna. Obraz raz skończony, nie mam nic do dorzucenia.” W rzeczywistości obrazy Balthusa są dosyć trudne do rozszyfrowania. Z pewnością kolejno zdradzają jego facynacje : jak miłość do malarstwa starych mistrzów, fascynacja ciałem młodej dziewczyny, nieświadomej jeszcze swojej cielesności (16-letni Balthus po raz pierwszy w swoim życiu zakochał się w 12-letniej Antoinette de Watteville, przyszłej żonie i matce jego dwóch synów i rzekomo pierwsza miłość na całe życie określiła jego przyszłe zainteresowania erotyczne). Są również obecne w obrazach malarza fascynacja pejzażem, martwą naturą i nieustannie pojawiająca się figura kota odzwierciedla jego ujawnioną już w dzieciństwie miłość do tego zwierzęcia.
Na wystawie zaprezentowano dwa obrazy uważane za najważniejsze w twórczości artysty : Ulicę z 1933 roku wypożyczoną przez Museum of Modern Art w Nowym Jorku oraz Pasaż Saint André z 1954 roku wypożyczony z kolekcji prywatnej. Przepełnione symbolami nawiązującymi głównie do malarstwa włoskiego, są przedstawieniami tej samej paryskiej uliczki w dzielnicy Marais. Po raz pierwszy w historii udało się je zaprezentować razem na tej samej wystawie. „Rarytasem” jest najprawdopodobniej niedawno odkryty obraz Legenda Świętego Krzyża : Wizyta Królowej Saba u Salomona, królowa i jej dworki. Ten niewielkich rozmiarów obraz o bardzo długim tytule pochodzi z roku 1926 czyli namalował go 18-letni młodzieniec. Wykonany jest w manierze żywcem kojarzącej się z wczesnymi obrazami Pierro de la Francesca. Właścicielem tego po raz pierwszy zaprezentowanego publicznie płótna jest Fondazione Lions Club w Lugano.
Oprócz obrazów Balthusa oraz fotografii jego i jego rodziny na wystawie zaprezentowano również rysunki jego autorstwa. Pokazano wszystkie 40 plansz wykonanych do Mitsou w 1919 roku oraz szereg szkiców, wykonanych szybką, nerwową kreską zdradzającą duży zmysł obserwacji. Kontrast między pośpiesznymi, bardzo szkicowymi, a niemniej trafnymi rysunkami a obrazami wypracowanymi w najmniejszych szczegółach jest ogromny, do tego stopnia, że można zadawać sobie pytanie czy aby rzeczywiście wyszły spod tej samej ręki i czy rzeczywiście kryje się za nimi ten sam umysł? Ale być może jest to przede wszystkim jeszcze jeden namacalny dowód na to jak bardzo należy unikać zbyt pochopnych ocen w sztuce, gdyż nawet najbardziej wierni swoim przyzwyczajeniom twórcy lubią sprawiać nam niespodzianki?
Powrót