Grzegorz Moryciński - Malarstwo - Galeria Senatorska

Grzegorz Moryciński po raz kolejny zaskoczył miłośników malarstwa. Rozpoznawany raczej jako wielbiciel nasyconych, pełnych temperamentu i ekspresji kolorów, tym razem zaserwował prace w monochromie, rozegrane mistrzowsko pomiędzy bielą i czernią. Najnowszej wystawie Morycińskiego w Galerii Senatorska patronują mali mistrzowie holenderscy - ci, których fascynowało światło i pustka kościelnej przestrzeni, powaga kryjąca się pod strzelistymi kolumnami halowych protestanckich far i opuszczone przez człowieka wnętrza mieszkalne.

W malarstwie Morycińskiego człowiek pojawiał się rzadko. Jego istnienie zaznaczone było raczej rekwizytem, subtelnym znakiem obecności. W pracach ostatnich nieobecność ludzi staje się jeszcze bardziej dojmująca. Zwykle oczekiwaliśmy nagłego wejścia bohatera - czy będzie to gospodarz oranżerii czy dama - właścicielka toaletki, ozdobionej wachlarzami i puzderkami z laki. Podświadomie nastawieni byliśmy na to, że za bezkresną linią horyzontu, w pejzażach artysty, pojawi się strudzony wędrowiec. Tu niemal nic nie sygnalizuje takiej możliwości. Namalowane przez Morycińskiego pomieszczenia, choć stworzone przez człowieka i dla człowieka, zostały jednak opuszczone i to chyba ostatecznie. Nie odnajdujemy jednak w tych kompozycjach nastroju przygnębienia, a przeciwnie pogodnej zadumy, skupionej kontemplacji i mądrego zastanowienia. Moryciński udowadnia, że pustka także może być bogata w treść, i wypełniać się znaczeniem podążając za wolą artysty, i za wolą widza.
Grzegorz Moryciński, a właściwie jego prace, maja wielu zwolenników. Na wernisażu, mimo jeszcze nieco wakacyjnego nastroju i zastoju, pojawiło się niemałe grono gości. Wielu z nich przyszło tu w konkretnym, bardzo kolekcjonerskim celu. To w naszym kraju rzadka sytuacja, kiedy na wernisażu dominują rozmowy dotyczące cen i czynienia szybkich rezerwacji na konkretne obrazy. Tym razem tak było, choć na szczęście pochłaniało to nie artystę, a galerzystki.

Galeria prac


Powrót