Krzysztof Gierałtowski - Warszawiacy i inni

Krzysztof Gierałtowski od lat fotografuje wyłącznie twarze. Na jego wystawie w Pałacu Kultury można było zobaczyć pisarzy, aktorów, malarzy, ale także osoby nieznane.

Można powiedzieć, że artysta bawi się swoimi bohaterami. Na jego pracach przestają przypominać ludzi, ich oblicza służą mu do opisu danej osoby. Stylizuje swoich modeli, każe im grać jak aktorom na scenie. Np. grafik Waldemar Świeży ze szklaną miską na głowie przypomina postać ze swoich plakatów. Twarz Grzegorza Jarzyny została przedstawiona idealnie symetrycznie, jest uporządkowana i nie wyraża żadnych emocji, jak model z atlasu anatomicznego. Głowa Stanisława Lema została potraktowana jak planeta. Gierałtowskiego zafascynował cień z tyłu pisarza i fotografując skupił się na nim, autor „Solaris” został ujęty w kadrze tylko w bardzo małej części.
Można powiedzieć, że sposób w jaki Gierałtowski przedstawia swoich modeli jest luźnym skojarzeniem na temat danej osoby. Artysta skupia się na aurze jaka ją otacza oraz zajęciu jakie wykonuje. Nie są to portrety uniwersalne, głoszące głębokie prawdy o człowieku; to raczej rodzaj zabawy. Przy czym przedstawia ich w sposób czytelny, niemalże graficzny, może nawet karykaturalny, gdzieniegdzie nie brak humoru.
Gierałtowski interesuje się malarstwem . W portrecie pewnej malarki dominuje ogromne, surrealistyczne oko, który to efekt został osiągniety poprzez podstawienie szkła powiększającego. Sam artysta mowi, ze to inspiracja ekspresjonistycznym malarstwem Francisa Bacona, którego bohaterowie obrazów to postaci poskręcane i zdeformowane.
W nowych pracach Gierałtowskiego dominuje kolor, bardzo nasycony, ale i zredukowany. Artysta podąża bardziej w stronę grafiki czy plakatu. Upraszcza swoje kompozycje. Np. bankier z klatką na głowie w fioletach przypomina bardziej współczesny plakat niż fotografię.
Fotografie Gierałtowskiego są jakby namalowane obiektywem.
Fotorelacja



Powrót