Marco Castoldi i Marcin Jastrzębski - Fotografia pejzażu

Wernisaż: 2011-01-09 18:00:00
W warszawskim ZPAF-ie jednocześnie otwarto dwie wystawy – Włocha (Marc Castoldi) i Polaka (Marcin Jastrzębski). Co ich łączy? W galerii przy Placu Zamkowym pokazują fotografie pejzaży. Ekspozycjom towarzyszy motto Kartezujsza: Kto chce jednym spojrzeniem ująć wiele równocześnie przedmiotów, ten żadnego z nich nie widzi wyraźnie.

Marc Castoldi pokazuje w ZPAF-ie 36 fotografii, które stworzył przez trzy lata w różnych częściach Europy (m.in. Włoszech, Rosji, Francji, Polsce, Islandii, Anglii). Na jego zdjęciach zobaczymy Kolumnę Zygmunta i Pałac Kultury i Nauki, Opactwo Ely w Anglii, islandzkie łąki, Ermitaż nad Newą, czy jeziora i rafinerię we Włoszech. Dla Castoldiego fotografia jest sposobem na wyrażanie własnych emocji. Poprzez nią stara się ukazać świat wewnętrzny i zewnętrzny. Włoch nie rejestruje chwili a konkretne przeżycie które jej towarzyszyło.

Z kolei Marcin Jastrzębski w Zielonej Sali ZPAF, prezentuje siedemnaście fotografii. Dzięki stosowanemu przez artystę długiemu czasowi naświetlania jego zdjęcia mają niepowtarzalny klimat. Potęguje go fotografując o świcie lub zmierzchu. W pracach widać także zamiłowanie do grafiki i malarstwa. Najlepiej o swojej twórczości mówi sam Jastrzębski: Bardzo charakterystyczna estetyka tego typu fotografii, pozwala na stworzenie obrazów, w których przedstawiony świat, oczyszczony jest ze zbędnych i ulotnych szczegółów. Uzyskana w ten sposób minimalistyczna forma, paradoksalnie nie ułatwia odbioru przedstawionych przedmiotów, a wręcz przeciwnie, powoduje, że malowana czasem i światłem sceneria, wygląda obco, ponieważ pochodzi ze "świata", który nie jest dostępny naszym zmysłom...

Na pierwszy rzut oka pejzaże Marca Castoldiego i Marcina Jarzębskiego są bardzo podobne. To malarskie, pozbawione zbędnych szczegółów, czarno-białe fotografie. Jednak jeśli przyjrzymy im się dokładniej wychwytujemy szczegóły, które stanowią o ich oryginalności.



Powrót