MARTA PAULAT - Wakacje nad Morzem Czerwonym




Na ostatnim wernisażu w młodej, ale wpisanej już na stałe w artystyczną mapę Krakowa galerii Nova, jak zwykle odbyło się bez wielkich tłumów i oficjalnych przemówień. Współgra to z atmosferą galerii, jej współpracownikami i sztuką, jaką prezentuje. A od początku swej działalności właściciele założyli sobie, że prezentować będą przede wszystkim sztukę najnowszą, pozostającą w kręgu nowego realizmu.
Trend to bardzo ciekawy, ciągle zdobywający nowych fanów. Z początku wydaje się kiczowaty, banalny, naiwny, po czasie okazuje się, że właśnie o ten kicz i banalność chodzi. Dodawany przez niektórych artystów rys prześmiewczy powoduje, że ich obrazy nie tylko bawią, ale też ironicznie komentują rzeczywistość. Wszystko zatem wygląda jak najbardziej pozytywnie. Na horyzoncie pojawia się jednak pewna niepokojąca myśl. Istnieje mianowicie obawa, że takie malarstwo robi się (czy już się zrobiło) po prostu modne. A jak wiadomo usilne podążanie za modą często prowadzi do „zepsucia gatunku”. Stąd oglądając wystawiane właśnie obrazy Marty Paulat człowiekowi mogą towarzyszyć mieszane uczucia. Podobają się, są zabawne, operują mocnymi, nasyconymi barwami, ale w obliczu zagrożenia „mody”, wypadałoby być nastawionym bardziej krytycznie i na wszelki wypadek nie popadać w zachwyt. Tak zresztą wielu robi – dla bezpieczeństwa woli nie chwalić.

Obrazy przedstawiane przez Martę to kilkanaście jej najnowszych płócien, zatytułowanych „Wakacje nad Morzem Czerwonym”. Sporych rozmiarów, zwracają uwagę wyrazistymi kolorami i celową niby-nieporadnością. Tego typu malarstwo nie stosuje walorowych przejść barw, ani modelunku światłocieniowego. Wszystko wydaje się sprowadzać do podstawowych konturów i kształtów przypominających warsztat komiksu. Nie zauważymy tu pejzażowego tła. Mimo, że - jak sugeruje tytuł cyklu – dominować powinien krajobraz nadmorski, sceny wydają się być zawieszone w kolorowej próżni. Mimo uchwyconych na nich postaci w ruchu, wyskakujących w górę delfinów, są bardzo statyczne. Można by się nawet pokusić o porównanie tego klimatu ciszy i spokoju do atmosfery obrazów niektórych mistrzów XV-wiecznego włoskiego malarstwa, choćby Piera della Francesca.
 
 
Materiałem wyjściowym dla prac Paulat były zdjęcia.
„Są to zdjęcia, które zostały zrobione na wyjazdach wakacyjnych mojej rodziny, oraz zdjęcia z folderów reklamowych biur podróży, na których zawsze świeci słońce, niebo jest błękitne, a ludzie szczęśliwi, wypoczęci i uśmiechnięci.
Każdy obraz oprócz elementów realistycznych, zaczerpniętych za zdjęć ma coś nierealnego, jakąś własną fikcję, jakieś niedopasowanie i niejednoznaczność, jak wakacje nad Morzem Czerwonym”.
Artystka nie dorabia do płócien sztucznej ideologii: „Wbrew pozorom nie jest to artystyczna próba powrotu do dzieciństwa ani chęć zamanifestowania społecznej wartości rodziny. Wolałabym zostać przy tym, że zdjęcia były tylko pretekstem do malowania, dobrym jak każdy inny. Jednocześnie mam nadzieję, że udało się przemycić w tych obrazach coś, co mnie interesuje w malarstwie, zarówno ciszę, statyczność, jak i pewne wewnętrzne napięcie, zgrzyt”.
  
  
Wszystkie wystawione obrazy są na sprzedaż. Ich ceny wahają się w granicach od 2 800 do 3 200zł. 
 

 
 

      
 Wybrane prace:
 

   
 
 
 

 
  
 
 Nota biograficzna:

        
 
Marta Paulat – studiowała na ASP w Warszawie na Wydziale Malarstwa w pracowni prof. J. Modzelewskiego. Dyplom ukończenia ASP z zakresu malarstwa i litografii zdobyła w 2002 r. Jej prace były wystawiane w galeriach polskich, współpracowała też z Agencją Zewnętrzną AMS.
1999, 2000, 2002 – wystawa rysunków studentów w Galerii Prezydenta Miasta Warszawy
2001, 2002 – wystawa pracowni litografii prof. w Winieckiego w Galerii Aneks
2002-2003 – realizacja w Warszawie obrazów na bilboardach z Agencją Zewnętrzną AMS.


    
Wystawa czynna do 29 lutego 2004
   
 
Tekst i zdjęcia: Jolanta Gumula
Relacja przygotowana dla Artinfo.pl           

  



Galeria prac


Powrót