Wojtek Pustoła - Galeria Rzeźby Pol-Mot Auto

Sztuka od bardzo dawna wyszła już ze sztywnych galeryjnych przestrzeni typu "white cube". Pojawia się w miejscach zaskakujących, w przestrzeniach miejskich, ale także w przestrzeniach związanych z biznesem. Jeśli pokazana mądrze i ciekawie, w każdej z nich może "zagrać" dobrze. Twórczość wymaga mecenatu. Artysta chcąc żyć "ze sztuki" tylko dzięki mecenatowi nie musi schlebiać gustom popularnym i popadać w komercję. Mecenat od wieków ratuje sztukę przed niewygodną rolą dekoracji.

Mecenasów z prawdziwego zdarzenia mamy w Polsce niewielu. Uczymy się tej roli, tak jak i prawidłowego podejścia do twórczości, kolekcjonowania czy też mechanizmów rządzących rynkiem sztuki. Niejedną lekcję musimy jeszcze przyswoić. Na drodze naszej społecznej edukacji szczególnie cenne są niewielkie, ale konsekwentnie prowadzone, nie nastawione na spektakulary rozgłos inicjatywy. 

Jedną z nich jest przestrzeń dla rzeźby, jaka została stworzona w warszawskim salonie Skody. Wystawa prac Wojtka Pustoły jest już trzecią z kolei prezentacją, jaka została tu zorganizowana. Poprzednie dwie pokazywały twórczość Józka Nowaka i Sylwestra Abroziaka. Tak się złożyło, zapewne świadomie, że każda z ekspozycji prezentowała rzeźbę w drewnie. I choć były różnie zaaranżowane, za każdym razem w odmienny sposób wykorzystując walory interesującej przestrzeni salonu, dającego poprzez swoją wielkość, wysokość, szeroką płaszczyznę przeszkleń, a dzięki antresoli - różnych punktów widokowych, to każda z nich intrygująco bazowała na opozycji, jaka tworzyła się automatycznie pomiędzy naturalną, chropowatą, ciosaną powierzchnią drewna a błyszczącymi, nowoczesnymi płaszczyznami samochodowych karoserii. Nadawało to obiektom zupełnie nowy kontekst, który działał na drewno jak kontrapunkt, wydobywając jego surowe walory. A że rzeźbiarskie obiekty w trakcie wystawy są w przestrzeni salonu tematem pierwszym i dla każdego z gości w odbiorze obowiązkowym, gdyż kompozycja sali tak je pozycjonuje, to nie ma w takim towarzystwie nic zdrożnego dla sztuki. Zwłaszcza, kiedy pamięta się, że dla futurystów samochód w jego pędzie szybkości był piękniejszy niż klasyczna rzeźba. Szczególnie, kiedy wiemy, że ta teza już po kilku latach nie dała się obronić. 

Prace Wojtka Pustoły, gdyby chciało się znaleźć dla nich szufladkę, nazwać można by rzeźbą animalistyczną. Takie określenie powoduje natychmiast gabinetowe skojarzenie ze statuetką wielkości 15 centymetrów, służąca za podręczy przycisk do papieru. Psy Pustoły nie mają z tym nic wspólnego. Są w pełni psie w swoim charakterze, a więc wielkości psio naturalnej, w pozach instynktownych - na grzbiet przewrócone w zabawie, w erotycznym zapamiętaniu atakujące gałąź, obsikujące drzewo i warujące po komendzie swego pana. Maja też diabelskie pomysły szczeniaków, mądre oczy przyjaciół, a czasem agresywną głupotę pożyczoną od niemądrych właścicieli. Ich bryła poszarpana od siekierki i piły jest w pełni adekwatna, jak zjeżona na szczotkę sierść wilczura na widok nie lubianego kolegi zza płotu czy też strąki bernardyna cuchnące po deszczu. Jest w tych psach Pustoły też i metafora człowieczeństwa, bo przecież pies robi się podobny do swojego pana, każdy z nas to wie. Dlatego nie wszystkie psy Pustoły są ładne, mądre i dobre. Są za to ciekawe.


Galeria prac


Powrót