Wystawa Bronislawa Krzysztofa w PDA SZTUKA




Rzeźba nie cieszy się w Polsce popularnością. Jej wystawy należą do rzadkości, brakuje też kolekcjonerów zainteresowanych tą właśnie dziedziną sztuki.
Ostatnio jednak coś jakby drgnęło. Nie ma mowy o diametralnej zmianie sytuacji, ale pojawia się coraz więcej szans mających na celu „oswojenie” rzeźby.
W ciągu ostatniego roku Kraków przedstawił odlane z brązu dzieła Jacka Waltosia, na Rynku wciąż podziwiać można posągi Mitoraja, a salon PDA „SZTUKA” eksponuje właśnie prace Bronisława Krzysztofa.
Okazja to rzadka, bowiem artysta od piętnastu lat przebywa głównie na Zachodzie Europy. Zresztą, jak twierdzi, tam tylko może liczyć na zainteresowanie swoja twórczością. 
 
 
Pierwsze skojarzenie jakie przywołują rzeźby Krzysztofa, to styl Mitoraja. Żeby zaprzeczyć temu, artysta co jakiś czas stanowczo powtarzał: „Tylko proszę nie pytać o Mitoraja”. Trudno jednak o niego nie pytać, widząc odlane w brązie męskie torsy, popiersia i tułowie. Podobieństwo – tak oczywiste – jest tylko pozorne. Z Mitorajem łączy Krzysztofa wspólny punkt wyjścia, jakim jest szacunek dla rzeźby greckiej, natura i realizm ciała. Następnym etapem jest jednak własna wizja. Posługując się naturalnymi kolorami metalu i specjalnie uzyskiwanej patyny, wykorzystuje zróżnicowanie faktur i efektów barwnych. Łączy rdzawą, chropowatą powierzchnię, na której znać jeszcze ślad palców, z gładko wypolerowanym, lśniącym złoto brązem. 
 
Charakterystyczne dla Krzysztofa jest budowanie rzeźb warstwami, które można kolejno zdejmować. Tworzą je osobne elementy, które mogą być traktowane jako indywidualne dzieła. 


 
Rzeźbę można zdekonstruować, by ponownie złożyć ją według własnego uznania. W niektórych przypadkach odejmiemy głowę, pozostawiając okaleczone ciało, kiedy indziej zdejmiemy z torsu kobiecą pierś, zostawiając wykreowaną w ten sposób muskularną pierś męską. Artysta daje odbiorcom „wolną rękę”, zdając się na ich wolę i interpretację, umożliwia jednocześnie swój dialog z odbiorcą. 
Krzysztof łączy w swych przedstawieniach obie płcie – kobiety i mężczyzny. Ciało jest okaleczone, pocięte. Te „rany” niektórzy interpretują jako ślady psychicznego i fizycznego okaleczenia, które ludzie zadają sobie nawzajem w odwiecznej walce płci. 
 
  

Sam artysta wyraźnie był zaskoczony imponującą ilością przybyłych na wernisaż osób. „Gdybym wiedział, że przyjdzie tyle ludzi, zwróciłbym się do Magistratu z prośbą o udostępnienie na krótki czas kawałka Rynku, gdzie stoją już prace innego kolegi” (Mitoraja).
Obejrzenie samych rzeźb było praktycznie niemożliwe. Skutecznie zasłaniał je tłumek ludzi zgromadzonych w niewielkiej sali. Zasłonił także dr Józefa Grabskiego – prezesa PDA „SZTUKA”, witającego gości. O twórczości Krzysztofa opowiedziała Dobrosława Horzela, przybliżając niewątpliwie niektóre jej aspekty. Sam artysta podziękował przede wszystkim za to, że po długich próbach dał się w końcu namówić na pokazanie swych prac w Polsce.
 
 
       
 
 
Nie wszystkie z nich są na sprzedaż. Do niektórych Krzysztof jest przywiązany, innych po prostu mu szkoda: „Wolę, żeby zostały u mnie niż miał by je kupić jakiś nowobogacki”. O cenach nie chciał za wiele mówić, podając w przybliżeniu kwotę kilkudziesięciu tysięcy zł.: „W Polsce i tak się to nie sprzeda. W Polsce nie ma zainteresowania”.
  
  
Zainteresowanie może uda się z czasem stopniowo wykształcić. Im więcej wystaw poświeconych rzeźbie, tym większe są na to szanse.   
 
 
   
   

      
 

   
  
    
  

  
 Nota biograficzna:

        
 

Bronisław Krzysztof – urodził się w 1956 r., ukończył zakopiańskie Liceum Sztuk plastycznych im. A. Kenara. Studiował w warszawskiej ASP (1971-81). Już w trakcie studiów realizował w metalu swoje pierwsze projekty: pomniki, figury, tablice pamiątkowe. Po uzyskaniu dyplomu z wyróżnieniem na Wydziale Rzeźby (pracownia Jerzego Jarnuszkiewicza) powrócił jako wykładowca do Szkoły Kenara, gdzie współpracował m.in. z Władysławem Hasiorem. Brał udział w wielu wystawach zbiorowych i indywidualnych w kraju i za granica, m.in. w Paryżu, Londynie, Rawennie, Tokio i Kolonii. Był wielokrotnie nagradzany. Stale współpracuje z Muzeum Sztuki Medalierskiej we Wrocławiu. Obok rzeźb i medali tworzy unikatowe meble, jest także autorem projektu korka flakonika do perfum Sisley. Jego prace znajdują się w wielu kolekcjach w kraju i za granica, a medale z cyklu Jeźdźcy Apokalipsy zostały włączone do zbiorów British Museum. 

      
 
Wystawa czynna do 31 grudnia 2003
   
 
Tekst i zdjęcia: Jolanta Gumula
Relacja przygotowana dla Artinfo.pl  




Galeria prac


Powrót