Paula Jaszczyk - Zobaczyć dźwięki

Wernisaż: 2014-01-28 17:00:00


A tak wystawę opisała Monika Małkowska.

Są tacy, którzy widzą dźwięki - i tacy, którym obrazy przekładają się na muzykę. A większość bezwiednie przenosi różne określenia z jednej dziedziny na drugą - o obrazie mówią, że „harmonijny”; o utworze muzycznym - że „ma bogatą fakturę”.  Paula Jaszczyk jest świadoma tych zapożyczeń, przenikań i mariaży. Dlatego w swych instalacjach łączy - twórczo - dwie dyscypliny twórcze.
Absorbuje nasze - widzów - zmysły słuchu i wzroku. Jednocześnie. Uaktywnia także naszą wyobraźnię - co niby oczywiste, bez tego nie sposób mówić o aktywnym uczestnictwie w sztuce. Jednak Paula buduje tak sugestywnie „światy równoległe”, że dajemy się podpuszczać i wchodzimy w nie, zapominając, że to tylko wizja, iluzja, fatamorgana.
Bo proszę: w jednej z sal - las. A raczej - różne drzewostany, pojawiające się naprzemiennie. Sosny zamieniają się w brzozy, brzozy w dębczaki… Koron drzew nie widać, pną się tylko pnie. Kolumnada w odcieniach lasu.
Odnosimy wrażenie, że wystarczy zadrzeć głowę do góry, a zobaczy się gałęzie; na nich - ptaki. Ukryły się sprytnie wśród liści, jednak są, to pewne. Zaznaczają swą obecność śpiewem, trelami, pohukiwaniem, ćwierkotaniem. Niekiedy ich głosy brzmią subtelnie, innym razem stają się namolne, wznoszą się do wrzasku. Czy to jakiś ptasi sejmik? Metafora (foniczna) rodem z barokowych obrazów?
Nie, w tym przypadku - żadnego chaosu. Paula czuwa. Kolejno podtyka mikrofon pod dzioby przedstawicielom rozmaitych gatunków. Wraz z tonacją „wypowiedzi” danego osobnika zmienia się gama leśnego tła (mam na myśli wzmiankowane powyżej pnie). W ten sposób powstaje porządek dźwiękowo-wizualny. Tworzy się rytm głosów i obrazów. Powstaje harmonia imitująca naturę, choć de facto zakomponowana przez człowieka.
W tę quasi-naturalną scenerię wdziera się abstrakcja. Obraz nie przedstawiający niczego. Animowany ornament. Tak - nieoczekiwanie w las uderza kompozycja złożona z poziomych pasków. Pasma pulsują, są w nieustającym ruchu. Bez trudu zauważamy, że ich zmienne układy i kolorystyka również mają audio-odpowiedniki. Tym razem słychać kompozycję na fortepian. Czyste dźwięki jednej oktawy. Barwy też są „czyste”; dynamika animacji - zrytmizowana. W ostatniej odsłonie obrazy nakładają się na siebie; dźwięki fortepianu i ptasie odgłosy miksują się ze sobą. Tak dopełnia się i puentuje instalacja Kompozycja w zieleni na naturę i fortepian.
Jak Pauli Jaszczyk udało się wyprowadzić widzów nie tyle w pole, co w las?  Przez kilka miesięcy nagrywała ptasie głosy, polując na nie dniami - zwłaszcza o świcie i wieczorami, przed zmierzchem, kiedy ptasia aktywność wzrasta. Sfotografowała różne skupiska drzewne, kadry trochę oczyściła, uprościła i „rzuciła” na chropawy, trochę poszarpany ekran. Żeby spotęgować efekt natury - ze swej „natury” nie tak gładkiej i jednolitej, jak zwykły screen. A żeby nas jeszcze bardziej omamić, przed ekranem rozciągnęła „mgłę” - pajęczynową tkaninę. Tak ją podświetliła, aby dawała złudzenie delikatnej poświaty; powietrza; dali. Powie ktoś - toż to proste. Najlepsze rzeczy są proste, najważniejsze odkrycia - porażające w swej prostocie.
Idziemy na górę galerii Studio - a tam Splątanie z serii Meandry. Kolejna audiowizualna instalacja. Animacja bez narracji. Sylwetka leżącej dziewczyny „rozpada” się na części. Staje się/wydaje trójwymiarowa. Niektóre elementy ukazują się, inne zanikają, by po chwili znów się ujawnić. Raz figurę wypełnia płasko położona barwa; to znów zarys postaci staje się jedynie konturem. Figura zdaje się żyć - choć zastygła w jednej pozie. Kobieca postać nakłada się na siebie, przenika, multiplikuje, znowu ubożeje, rozczłonkowuje się. Czasem pojawia się na gładkim czarnym tle; innym razem wnika w nią pasiasty raster (podobny do tego, który „atakował” las).
Dramaturgię tych przeobrażeń podbija muzyka. Tym razem jest to kompozycja Alicji Gronau (pierwsza z pięciu części utworu muzycznego zainspirowanego obrazami Pauli Jaszczyk; trwa 4’20’’, ale bez aluzji do trwającej 13 sekund dłużej ciszy Johna Cage’a). Utwór rozpisany na kwartet smyczkowy dodaje obrazom tragizmu, niemal bólu. Dźwięk jest tak sugestywny, że ja też zaczynam postrzegać kompozycję Pauli Jaszczyk jako emanację cierpienia. Ona temu przeczy.
Ale może autorka muzyki słusznie odebrała rozpad, animację członków ciała bohaterki jako zobrazowanie emocjonalnych potyczek staczanych przez artystkę ze światem? Może ta instalacja oddaje próbę ucieczki z rzeczywistości, która rani, omamia, destruuje osobowość?
Proszę wsłuchać się w ten obraz…

Galeria prac


Powrót